w marinie gdzie stoi Tanasza wiało w porywach do 70 mil na godzinę. wyobrażacie to sobie??? fale wchodziły za falochron, było totalnie biało - jak w zamieci śnieżnej.
Pojechałam specjalnie do mariny by pożegnać koleżankę, dostała na drogę ode mnie świeże owoce i książki i z tego co napisała do mnie już z morza było jej bardzo miło, że miała komu pomachać na pożegnanie.
Po południu spotkaliśmy się z moimi gośćmi u Jadwigi Dupli, było bardzo sympatycznie, zresztą jak zawsze u niej w gościach.