27 - 10 - 2008
20 11 E, 059 54 S;   270 mil, 24 październik, piątek Wiatr zdechł. Ale to nie tak fajnie, że sobie nareszcie odpoczywasz, tylko martwa fala miota tobą jak ten, jak mu tam..? -  Jedi  mieczem w Gwiezdnych Wojnach.    Wykąpało się Stworzenie, ogoliło nogi. Utopiło także wiaderko - (myśl pozytywnie , myśl pozytywnie!!) - cóż. nawet najlepszym się zdarza :) Chmurki też jakby chciały a nie mogły. Cirrusy przepowiadają wiatr, przeważnie z kierunku skąd im się końcówka zawija, z tego kierunku ów wiatr powieje. Natomiast nade mną obraz nędzy i rozpaczy, jak po jakiejś wielkiej hulance: każdy Cirrus zaległ w inna stronę. Rybaków słychać przez radio, ale nie widać. Trzeba będzie uzupełnić paliwo. Targać ciężkie kanistry, rozbebeszyć kojkę by dostać sie do tanku. Znowu się diselek rozleje, znowu będzie śmierdzieć. Ot i żeglowanie...
do góry ^
27 - 10 - 2008
430 mil do Reunion, 22-23 październik kolejna nieprzespana noc. problemy z samosterem. jestem zmęczona. zmęczona falami ciągle wchodzącymi na pokład i kładących nas na bok. zmęczona wilgocią w środku, czuwaniem i kobiecą intuicją.
do góry ^
20 - 10 - 2008
blog 20/10/08 poniedziałek znowu nie przespana noc. znowu Ocean daje mi w kość. martwiłam się, żeby jacht nie zrobił niekontrolowanego zwrotu przez rufę na którejś ze zwariowanych fal, martwiłam się, że obluzowało się wzmocnienie do słonecznych paneli, martwiłam się, że na rumplu mam wiele więcej luzu niz być powinno, martwiłam się... wsłuchiwałam się w każdy hałas, każdy stukot jachtu... rano pozostało mi jedynie sprawdzić czy już nie osiwiałam :) i trzymać kciuki, że wszystko wytrzyma, że pogoda się już nie pogorszy... Jeszcze 650 mil. Trzeba mi zejść niżej od Rodriquez - jestem z jej nawietrznej i idąc tym kursem będę niej zbyt blisko. p.s.  Andrzej Lepiarczyk, płynący samotnie dookoła świata na Figaro "Mighty Chicken" jest już w Durban, a ja martwię się :) czy części niebędne do naprawy mojego samosteru i autopilota dojdą tam na czas... (a no taka „martwiąca” coś mi się włączyła chyba)...
do góry ^
 19 41 S; 068 29 E, niedziela   Słoneczko nasze rozchmurz buzię, bo nie do twarzy ci w tej chmurze, tralala... a słoneczko niewzruszone: zachodzi paskudnie - bardzo czerwono i za ciężkimi chmurami. Znowu będzie ciężko. Jak świeci to jakoś tak człowiekowi przynajmniej i stare kości może ogrzać, a tak? Szaro, fale moczą pokład równo, a właściwie nie równo, co rusz jakaś zabłąkana fala kładzie Tanaszę, na co przychodzi kolejna nie mniej bezlitosna i tak o, takie żeglowanie (...) idę refować, toć tak nie może być no.
do góry ^
19 16 S, 070 15 E 847 mil do Reunion, Ocean Indyjski, w drodze z Wysp Kokosowych. skoro, jak zauważyłam, użalanie się nad sobą idzie mi całkiem nienajgorzej ostatnio, to może napiszę o tym, że lewa stopa boli mnie straszliwie. Dokaldnie tak, jakby miała się za chwilę skręcić (a dobrze pamiętam jak to jest, bo całkiem nie tak dawno temu skręciłam stopę prawę). Przy tak „obfitym” bym powiedziała ruchu jachtu na wszystkie strony jest mi bardzo trudno postawić „lewusa”, tak by nie piszczeć z bólu. maści nic nie dają, masaże też można sobie darować. Noszę takie specjalne usztywnienie, ale i tak niewiele to pomaga. Nieco nerwowo więc spoglądam na chmury czy przyniosą takie szkwały, których Tanaszka przy tym ustawieniu żagli już nie zniesie i będzie trzeba szybkimi susami śmigać na dek i refować. Boję się tego, bo boję się, że znowu (tak jak to zdarzyło się już kilkakrotnie) stopa mi się dziwnie powinie i najnormalniej w...
do góry ^
15 - 10 - 2008
14 październik, 17 25 S, 079 04 E, 1360 morskich mil do Reunion. mam taki kalendarzyk nad kuchenką, z którego codziennie wyrywa się kartki, dziś wyczytałam: "komu nieba były wrogiem zrobiły go pedagogiem" :) znaczy się wszystkim nauczycielom samych dobroci! pamiętacie jak to się szło do nich z goździkami w nadziei, że może zapamiętają właśnie twojego i nie będą tacy srodzy? cóż to za czasy były... a teraz z tej okazji zrobiłam sobie herbatę - uwaga z cytryną! do tej pory ją tylko wąchałam :) bo mam jedną jedyną i było mi jej szkoda:) słońce świeci wyobraźcie sobie, reszta bez zmian. Płynę. Po prostu sobie płynę .
do góry ^
15 - 10 - 2008
17 21 S, 080 35 E, 13 październik W pogodzie bez zmian: "wszędzie" to najlepszy obraz mojej codzienności: wszędzie szarość, fale zewsząd, wszędzie jakieś ptaki - skąd one tak daleko od lądu się pytam? wszędzie latające ryby, wszędzie woda, wszędzie chmury... „wszędobylstwo pospolite” tak zwane. Naprawiłam AIS, ale teraz nie wiem czy jest cały naprawiony a nie działa, czy nie ma statków dookoła. I weź tu bądź mądry żeglarzu. Jednak płynę na Reunion, jeśli Ocean pozwoli - czyli mam jeszcze pred sobą jakieś 1500 mil. Na wczorajszą kolację miałam żeberka w sobie własnym przepisu mojej mamy, młode ziemniaczki z koperkiem i mizerię. Nawet zrobiłam sobie dokładkę z mizerii... znaczy się tak bym sobie życzyla... (jak to fajnie, ze mam dobrą wyobraźnię...) Janku, taśma silikonowa przydała się do pinu autopilota na rumplu, Marteczko noszę twoje spodnie, bo robi się coraz chłodniej, Kasiu czytam książki od Ciebie... jak to...
do góry ^
12 - 10 - 2008
16 21 S, 084 06 E, Jestem juz tydzień na Oceanie Indyjskim, będę jeszcze około dwu, jeśli popłynę na Reunion... A płynę na Reunion? Jeden czort wie, na dziś nie wiem czy stanę na Rodriquez, czy może na Mauritiusie w Port Louis... decyzja zapadnie zależnie od tego jak długo wytrzymają moje prowizoryczne naprawy... (to trochę tak jakbyście lecieli samolotem na wakacje i nie wiedzieli gdzie wylądujecie)... A na razie miewam iście „indyjskie” noce. Indyjska noc objawia się tym, że jak latają nad twoją głową przedmioty, niezależnie od tego jak bardzo mocno je zaształowaliście, to wystarczy w sumie wyciągnąć rękę w odpowiednim momencie, żeby sięgnąć to co potrzebujecie w danej chwili - jabłuszko? nie? latarka? a może minutnik? też nie? ale z taką dostawą prosto do koi proszę Pani!? Potem po zwrocie wszystko lata w drugą stronę, więc może jadnak, jabłuszko? Potem natomiast wiatr zdycha na ten przykład całkowicie między...
do góry ^
09 - 10 - 2008
15 52 S; 087 40 E Ocean Indyjski, 480 mil od Kokosowych Wszystko lata. Latająca Tanasza na falach, latające sprzęty w środku Tanaszy -całkiem nieźle oberawało mi się książką jak spałam. Spadła z najwyższej półki najniżej jak mogła czyli na podłogę - moją koję. Pisanie idzie mi ciężko, co fala trzeba się trzymać czegoś obiema rękami. Reszta też idzie ciężko. O gotowaniu zapomnij, ach herbatkę by człek wypił, ale znając moje szczęście cała bym się poparzyła, a turlając się do apteczki by znaleźć coś na poparzenie obtłukłabym sobie głowę tak, że po drodze zapomniałabym pewnie po co się turlałam. Fale dziwne, najdziwniejsze, zewsząd z prawej burty, a tu o proszę z lewej też...! Na pocieszenie przenoszę się w myślach do najbliższych, zajadam się (na zimno) smakołykami od przyjaciół z Darwin...
do góry ^
4 dzień na wodzie. Przepłynęłam  ponad 460 mil od Wysp Kokosowych, żywe wspomnienia pięknej plaży, którą zpstawiłam za sobą zawarte są teraz w koszyku z muszlami kołaczącymi kolo nawigacyjnej.... Ocean Indyjski nie rozpieszcza, trzeba trochę powalczyć. Fala jest nierówna, wiatr tworzy jedną, sztorm na południu drugą. Nieco się posiniaczyłam, ale większość usterek tymczasowo mam pod kontrolą. Pełno wielkich latających ryb. Statki jak już są, to zawsze na kursie kolizyjnym. Wczoraj jeden marynarz śpiewał na kanale 16 rzewne pieśni miłosne, ale nie chciał podac ani swojej pozycji ani zaśpiewać czegoś żwawszego. Pozycja dla Karolinki: Kamień 220 został wrzucony do Oceanu Indyjskiego zgodnie z umową podaję współrzędne: 15 03 S i 089 36 E. Robert Krasowski wspomaga informacją o pogodzie, a ja zastanawiam sie czy by nie ominąć Wyspy Rodriquez by wpłynac na Mauritius,  aby usunać usterki.
do góry ^