10.08.2009

zupełnie inaczej zapamiętałam podejście do Santa Cruz, pewnie dlatego, że płynąc z Nowej Zelandii podchodziliśmy od strony południowej, a ja teraz przybywam ze wschodu.

Pamiętam, że nie było ani odrobinki wiatru, że ocean był jak lustro, a niedaleko jachtu kręcił się rekin… czasem zdawało się, że "stał" w wodzie i się nam przyglądał.
a mi teraz wieje wiatr o sile do 20 węzłów, a jakże inaczej!? No, ale „twardym trzeba być”, a jak się nie jest, to też w porządku (tak się pocieszam).
no już tak piękny był ten wschód księżyca, że aż chciałabym móc zatrzymać ten moment... taki wieeeelki był, jak na wyciągnięcie ręki. tak samo gwiazdy wydawały się być tak niziutko, miałam wrażenie, że zaraz zahaczę o nie masztem... przepiękna noc, choć jestem bardzo, bardzo zmęczona, bo co i rusz trzeba robić korektę kursu, prądy „noszą” wszędzie. przed sobą mam mała wysepkę Santa Fe, nie ma światła (latarenki, albo czegoś) „skubana”, księżyc już schował się za szkwalistymi chmurami i deszczem. tu rybak, tam rybak – dobrze, niech łowią rybkę, pójdę na ceviche. jest takie miejsce w Puerta Ayora, zaraz koło wodnych taksówek. nie wygląda może jak coś specjalnego, ale mają tam najlepsze ceviche na świecie. o, i statek. zgłodniałam, zrobiłam sobie jajecznicę, to nic, że jest w pół do czwartej rano, gdzieś na świecie na pewno jest czas śniadania.

nie spać, nie spać, jeju, jak zimno!

to przez ten zimny prąd Humbolt, z tego samego powodu, mimo że to równik, występują tutaj "zimno-wodno-lubne" żarłacze błękitne (ja tam mam swoją teorię na ich temat), no także przez ten prąd idący aż z dołu Ameryki Południowej jest tu także tyle innych, fajnych zwierzątek lubiących i ciepło i zimno; (są na przykład pingwiny, lwy morskie, i oczywiście żółwie wodne i lądowe) - nie dziwi, że Karol Darwin tak bardzo upodobał sobie to miejsce.
czy to, co ja piszę ma jakiś sens, albo jakąś gramatykę? (jakąś pewnie taaaak). ktoś z Was zrozumiał moje ostatnie zdanie? Jejku, jaka ja jestem zmęczona.
no, a teraz mam totalny deszcz i chmury i mgłę, nie widać wyspy, choć jest pięć mil ode mnie. cudnie wręcz :(

później: jestem!!!!!! jestem na Galapagos, no. w końcu, cholerka.
<< poprzedni post wróć do listy następny post >>