25 - 01 - 2009
Polska Jestem już w Polsce!!  Ależ się za Nią stęskniłam! W pierwszą noc zasnęłam w "opakowaniu"...  tyyyyyle spraw na mnie czekało, piesek zasnął mi w nogach. Dobrze jest być od czasu do czasu w domu i zjeść posiłek przygotowany przez Mamę.... Nazajutrz od razu udałam się na spotkanie z Burmistrzem mojego pięknego miasta Ustki, potem miałam spotkanie z reporterem "Ziemi Usteckiej" i tak już teraz będzie sie ciągnęło.... do spotkań na wizji, fonii i w prasie:) ps. pierwszy piękny widok z Polski, jaki sobie przywiozę z powrotem do Kapsztadu to rybak z wędką na zamarzniętym stawie... no, a zimno mi niemiłosiernie.
do góry ^
25 - 01 - 2009
20 styczeń  Basia Chodacka - niesamowita pasjonatka filmu, a raczej jego montażu, robiła mi dzisiaj nagranie. Biegała po porcie z kamerą w tym wietrze, a potem miałyśmy cudnowny obiad u Wandeczki i jej córki Beaty (www.sunsetinn.net). Wiecie co, ta zasadnie rozsławiona polska gościnność to taki nasz „skarb narodowy” bym powiedziała. Obyśmy nigdy tego nie zatracili... To takie „nasze”.
do góry ^
25 - 01 - 2009
19 styczeń Nadal wieje bardzo mocno. Wracając dziś na ”Tanaszę” widziałam jacht bez wlaściciela, na jego pokładzie natomiast szalał rozwinięty grot. Powiązałam żagiel, dobry uczynek zaliczony, mam nadzieję, że ktoś inny zrobiłby to samo dla mnie. Fanie, mój przyjaciel zdaje właśnie tutaj żeglarskie egzaminy. Czy wieje 30 czy 50 węzłów i tak się te egzaminy odbywają - podoba mi się, jest ciężko i tak „po Bożemu”.   Słuchajcie, poznałam tutaj fantastyczną grupę Polaków. Spotkaliśmy się u Staszka Kalinowskiego i Jadzi Dubli - Kalinowskiej. To były Staszka urodziny, a przywitał mnie tak: "dzielna żeglarko, w samotnym rejsie dookoła ziemi, witam Cię dzisiaj z gośćmi licznymi, więc zdrowo miej się a nasze myśli płynąc pomału - będą przy Tobie aż do finalu". Było cudownie, Danusia z Zambii wspominała Ludomira Mączkę i Rude Krautschnaidera... wspominano także dąb, który wyrósł przy domu Pana Świechowskiego....
do góry ^
19 - 01 - 2009
Góra Stołowa totalnie przykryta chmurami i wieje w marinie dokładnie 53 węzły. spycha człowieka jak idzie po pomoście, wyrywa rzeczy z ręki, ciężko iść pod wiatr znaczy w bajdewindzie :), tak wyje, że nie słychać własnych myśli, maszty kolebią się naprawdę mocno, jachty szarpane są na cumach... Tanaszka została dziś przesunięta i nieco bliżej mam teraz do jacht klubu. Jednakże, mimo iż odkąd jachty ARC'u (www.worldcruising.com) wypłynęły i jest możliwość bym stała jeszcze bliżej, to ja lubię ten "przymusowy" spacer. Oglądam wtedy inne jachty patrząc jakie mają rozwiązania, można powiedzieć „dzień dobry” nowym znajomym... Ale dziś wieje tak strasznie, że choć Tanaszka należąca do Inter-Pro Sailing Team jest bardzo dzielna to, nie wyobrażam sobie być teraz na zewnątrz portu i z ciężkim sercem myślę o tych, którzy tam walczą o przetrwanie. Oczekujemy tutaj przybycia...
do góry ^
13 - 01 - 2009
Kapsztad. Nie dość, że już styczeń, to jeszcze w Nowym Roku:) Jak ten czas płynie! no właśnie, jak? Sunie jakby co najmniej miał dwa spinakery i na silniku jeszcze "jechał"... jak spędziliście Sylwestra? a pamiętacie co robiliście w ostatnim dniu starego 2007? A ja wcale nie czuję, że to zima, nawet czapki nie mogę założyć z regat "Kapsztad do Bahia", bo nie dość, że gorąco, to w zasadach tych właśnie regat jest jasno napisane, że od tego roku samotnie żeglujących nie przyjmują, a zasady warto znać i mieć, to po pierwsze,  po drugie... no nie da się ukryć, że żegluję sobie samotnie :)  staralam się przedłużyć wizę. i wiecie co?  dziś dopiero poczułam, że jestem naprawdę w Afryce, hm.  Moi Drodzy, nie potrafię odpowiedzieć na wszystkie Wasze pytania związane z regułami żeglowania, takich zasad jest naprawdę wiele i w większości są one zwyczajowo przyjęte, dlatego trudno jest znać je wszystkie. Ja kiedy mam...
do góry ^
Afryka Południowa... grudzień 2008 Nie wiem od czego zacząć, od opowieści o przepięknym kraju przesyconym krajobrazami, które zapierają dech w piersi, czy o zwierzętach z którymi spotkania były dla mnie czymś więcej aniżeli mogłam to sobie wymarzyć...  W wigilię Bożego Narodzenia byłam w Parku Narodowym Krugera, spotykałam tam na swej drodze słonie, żyrafy, hipopotamy i lwy. Co za przeżycie!!! Jeden dzień spędziłam na safari u Pani Ali, która jest Polką (www.tshukudu.co.za), poszłam na spacer z młodą lwicą i pogłaskałam geparda... moje serce się rozpuściło... co prawda zabrakło karpia na wigilijym stoliku, ale i tak za karpiem nie przepadam :) za to miałam polski, tradycyjny opłatek przesłany przez Mamę. W Sylwestra natomiast wspięłam się na Przylądek Dobrej Nadziei, bo kolejka na szczyt juz tego dnia nie chodziła. Z lądu wygląda on zupełnie inaczej, ale też magicznie. Wiatr wiał...
do góry ^