12.05.2009
dzisiejszy dzień miałam bardzo zajęty: wizyta u „żaglomistrza”, organizowanie mechanika, elektryka, łańcucha, bla, bla, bla... zapanował na "Tanaszce" WIELKI bałagan - bo ją sprzątam! i tak właśnie na niego spoglądam, na ten bałagan, skoro już zapanował i zastanawiam się czy kiedykolwiek było gorzej!? nawet powiem Wam, że jak przyszedł pan do naprawy samosteru to wystraszył się, że mnie ktoś obrabował wywracając wszystko do góry nogami :)
pojechałam jeszcze do niedalekiej zatoki Marigot, na szczęście padało i nie musiałam jechać znowu z moim znajomym jego motocyklem (Alleluja!). autobusikiem, przepełnionym kiwającymi sie głowami ludzi w takt wszechobecnego ducha reagge, dotarłam na rozmowę z JJ. Skierował mnie do niego Ivon, (którego spotkałam jeszcze w Kapsztadzie, i o którym Wam już wspominałam). J.J. jest człowiekiem, cieszącym się wielką estymą - mimo tego, że jest tu "Grubą Rybą" nie zapomina o przyjaciołach. Dlatego przyjął zaproszenie do projektu „Medivet Rejs z Nataszą” . I uwaga - to właśnie w jego resorcie (JJ's Paradise) będzie gościł Robert z opiekunem Andrzejem, a „Tanaszka” będzie zacumowana do doku przed jego hotelem. I nikt mi nie powie, że świat nie jest pełen dobrych ludzi!!!!!!
spałam na zewnątrz, nie dlatego, że miałam ochotę, ale dlatego, że w środku... nie ma miejsca! Dobrze, że nie padało, choć jeden komar to nawet w powiekę mnie ugryzł i w usta.. natrętne stworzenia, choć Boskie, ponoć :)