1.12.2009 Honolulu, Hawaje. Koniec samotnego rejsu dookoła świata.
Naprawdę to zrobiłam? Ciekawe jak? - pewnie zawsze będę się zastanawiać.
Jest pełnia i słaby wiatr, fale delikatnie popychają mnie ku portowi. mam jeszcze około 10 mil, widzę łunę Honolulu, oświetlone wieżowce, dużo samolotów, statki, gwiazdy. jest trochę chłodno, ale jest pięknie!!! Niesamowite, wczoraj miałam piekło, dziś powód żeby żeglować.
nie wiem co czuję, jestem szczęśliwa i jednocześnie smutno mi troszkę, że to już koniec, że tak szybko ten rejs się skończył (wypłynęłam stąd pod koniec lipca 2007; jak ten czas leci, prawda?). wiem, że na brzegu czekać będą moi przyjaciele i niektórzy bliscy. nie mogę się wprost doczekać, żeby się z nimi przywitać i zjeść coś innego niż moje puszki:)
tym wszystkim, którzy byli ze mną DZIĘKUJĘ, a także tym, którzy nie wierzyli...
jestem także wdzięczna wszystkim tym, dzięki którym mogłam z dumą nieść flagę naszej wolnej Polski.