środa, 3/09/08

1400 czasu darwińskiego,  12.32 S; 103.52 E.  zachmurzenie 50 procent, baterie się ładują 8 amp. ze 20 węzłów wieje - tak na oko, bo nie mam instrumentu co mierzy prędkość wiatru... (mówią, że na oko, to chłop w szpitalu umarł).

Niesamowite, jak człowiek jest się w stanie przyzwyczaić nawet do tego, do czego nie można się przyzwyczaić: jak szybko orientuje się, że trzeba tutaj czy tam nogę postawić i zaprzeć się, bo inaczej poleci się na jakąś krawędź po kolejnego siniaka... zanim przyjdzie uderzenie falą trzeba się czegoś trzymać i z czasem robi sie to bezwiednie...

Kolejna noc na morzu za mną. Jak bylo? Bardzo niewygodnie, to na pewno, ale zanim zasnęłam przeżyłam jeden z bardziej przerażających momentów mej podróży. Posłuchajcie...

 Już wieczorem wyszłam na pokład rozejrzeć się dookoła. Patrzyłam na zachmurzone niebo i na szalejące dookoła fale. Z czasem zamurowało mnie. Stałam, wiec jak wryta trzymając się nadbudówki i wysoko na siedzeniach zapierając się nogami - i patrzyłam... Patrzyłam jak przerażająco morze poczynało sobie z jachtem, jak złowrogo grzmiało w takielunku... patrzyłam i PODZIWIAŁAM. Wyrwało mi się z ust: "jak tu pięknie!"...i to mnie właśnie przeraziło, że zamiast się schować, zakryć oczy poduszką i bać się, to ja stałam zauroczona widokiem... bo szarość Oceanu Indyjskiego uważam za przenikająco piękną! Taką groźną, przeszywającą niepokojem, ale przede wszystkim piękną!

410 mil do Kokosów. Bońciu, już? czy już nie ma na świecie miejsca, gdzie czas leciałby naprawdę wolniej? Może Wy takie znacie? chętnie wymienię jakąś swoją tajemnicę na Waszą...

<< poprzedni post wróć do listy następny post >>