tak blisko, a jednak tak daleko...
35 węzłów przeszło na fale zewsząd, na absolutnie czarną noc, na walkę przeciw prądowi by później w tym najsilniejszym prądzie nie zostać zniesionym zbyt na południe od Durbanu... wszystko okraszone rozmowami na radio z "Tyra". Jak ja się cieszę, że są niedaleko. nie dość, że humor im dopisuje w tej iście z „sains fikszon”:) trasie, to dodatkowo to jest już drugie okrążenie ziemi dla Krisa i dobrze jest korzystać z doświadczenia doświadczonego... choc on sam przyznaje, że to jest jeden z najcięższych jego etapów... no nie powiem bo nie jest łatwo, dajemy z siebie wszystko z Tanaszką. straciłyśmy listwy w grocie. chyba dlatego że nie mamy Obciągacza bomu (boomvangu) więc bom nieco wyżej poszedł i lifting lina mogła zahaczać o leciutko wystające zamknięcia kieszeni... a teraz nie mogę iść do wiatru tak ostro jakbym chciała. jest 0230... czemu nie śpię? no właśnie, czemu? idę się położyć choć na sen to się nie zdobędę w takich warunkach tak i blisko od brzegu...