Jasiek dziś rano zawitał na „Tanaszy”, pomógł mi naprawić kilka rzeczy, pozabierał również rzeczy, które były mi zbędne, a które w jego przygodzie mogą się przydać - jestem więc lżejsza... czyli co, będziemy z „Tanaszką” płynąć szybciej?? :)
wczoraj był sztorm w Panamie, pozrywał tonę mango z drzew, a także na kotwicowisku, gdzie stoi Jasiek, każdy jacht pociągnął swoją kotwicę, u mnie na bojkach jedynie jeden jacht się zerwał i uderzył w drugi... wiatr o sile ponad 50 węzłów przyszedł bardzo niespodziewanie; ludzie mówią, że nie pamiętają czegoś takiego od lat.
dziś wyciągano z wody całkiem niedaleko stąd mały samolot (podobny do Cessny) – nie doleciał na lotnisko...
niedługo zobaczycie na zdjęciach dwa duże psy, które podróżują z moimi nowymi znajomymi na 42 stopowym jachcie. Wyobrażacie to sobie??? bo ja nie! szkoda, że do niektórych krajów nie mogą zapłynąć bo kwarantanna trwa zbyt długo,...
Wczoraj, jak wracałam z miasta, to kierowca ziewnął i stwierdził, że jestem jego ostatnią klientką na dziś.
- To jak mnie Pan odwiezie to pojedzie Pan do domu odpocząć?
- No co też Pani, idę potańczyć! :)
Rzeczywiście, Panama City ma oczywiście swoje dzielnice gdzie lepiej nie zaglądać po zmroku, gdyż są niebezpieczne, ale są też takie, gdzie ożywione życie eleganckich ludzi zaczyna się po 23:00, albo wręcz o 2:00 nad ranem... znaleźć można tam wszystko czego tylko „dusza zapragnie” i wszystko w rozsądnej cenie.
Kilka dni temu zjadłam gotowane jajko... moje „zaległe” wielkanocne, chciało mi się go już od... dwu miesięcy!!!:)
Przede mnę kilka napraw – cóż za nowość, hahaha, troszkę pracy przy pisaniu materiałów i w drogę, o ile nie wytworzy się w ostatniej chwili jakiś huragan...
Po przejściu kanału „Tanasza Polska Ustka” stoi sobie na kotwicowisku przy Balboa Yacht Club. Kotwicowisko jest tuż tuż przy głównym kanale, po którym dzień i noc „suną” statki (dziennie około 30), więc jest nieco chybotliwie, do tego pływa tu dużo małych promów... kołyszemy się w panamskim rytmie... ależ niesamowite jest tak oglądać te giganty przechodzące tak blisko naszej burty.
Na brzeg dostaję się taksówką wodną (przepływając obok jachtu z pieskiem na pokładzie, którego pasją zdaje się być budzenie nocą każdego śpiącego na kotwicowisku). Szefem doku jest Pan Victor, który pracuje tu już ponad 20 lat, mówi, że „kocha tę robotę, bo spotyka ludzi z całego świata”. Jego biuro na końcu długiego molo to centrum lokalnych wydarzeń, tam też będę dzisiaj tankować paliwko.
Znaczy się, mam taką nadzieję, bo tutaj jak to w latynoskich krajach bywa, wszystko odbywa się w trybie „maniana” (zapis spolszczony),...
11/12.06.2009
Byłam w kanale, ale z niego wyszłam - tak trzymać sobie mówię.
A poważniej, to całkiem fajne doświadczenie takie przejście przez ten Panamski Kanał.
Po przepłynięciu „oceanu papierkowej roboty” (na przykład trzeba podpisac dokument, że pracownicy kanału nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, jeśli dojdzie do uszkodzenia jachtu... z ich winy), po jeżdżeniu do kapitanatu i rozwiązywaniu problemu toalety; po zamontowaniu na burtach dodatkowych odbijaczy (czyli poprostu zwykłych opon) ruszyłam z Shelter Bay Marina późnym popołudniem. Na radio poprosilam o pozwolenie przejście wszerz głównego toru z ruchem statków, a po drugiej już jego stronie czekałam na załogę i pilota (proszę nie mylić z pilotem wycieczek!;)).
Przechodząc przez kanał trzeba mieć 4 osoby załogi do pracy przy linach, a także doradcę, który upewnia się, że wszystko „idzie” jak powinno. W momencie, gdy Panowie weszli na pokład „Tanaszy” i...
Śluza Miraflores 15:45 czasu lokalnego Panama 21.06.2009 (22:45 czasu polskiego).
Film ze Śluzy Miraflores
Sobota, 20.06.09
widziałam też świetliki, pięknie wyglądają nocą.okazało się, że „Tanaszka” jakimś cudem została (na Św. Łucji)pozbawiona także mojego sprzętu do wspinaczki – co wydało się dopiero teraz, gdy chciałam wejść na maszt i sprawdzić olinowanie stałe i strasznie się zdenerwowałam. jestem wręcz wściekła. dziś przechodzę przez Kanał Panamski- przed nami 77km i aż 6 śluz, pomiędzy którymi jest słodkie jezioro z krokodylami - Gatun. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kana%C5%82_Panamski)
Jeżeli chcielibyście zobaczyć mnie w Internecie w czasie, kiedy przepływać będę kanał serdecznie zapraszam Was do zajrzenia na poniższe strony - zdjecia są dużej rozdzielczości i niestety bardzo wolno się ściągają. Możecie na nich podejrzeć widok z kamer zainstalowanych przy śluzach Gatun i Miraflores:
Tu...
wyobraźcie sobie, że 20 mil od portu spotkałam na wodzie jacht i okazało się, że żona właściciela była laryngologiem... ja to mam szczęście, miała ze sobą przyrząd do zbadania mojego uszka i „zapodała” odpowiednie krople, jest lepiej.
Shelter Bay Marina jest cudnie cicha, codziennie jednak mamy ogromne burze, często z deszczem. Właściciel mariny - Carlos Vanlencia, przyjął „Tanaszkę” na zasadzie pomocy i współpracy, jesteśmy gośćmi w jego marinie (www.shelterbaymarina.com)
Spotkałam Jasia, który jest najmłodszą osobą na świeci, której udało się wejść na Mount Blanc; już w wieku 2 lat jego tato zabrał go tam ze sobą, ale władze się o tej próbie dowiedziały i chłopca helikopterem stamtąd ściągnięto, ale w wieku 4 lat udało mu się wejść na sam szczyt... brawo!
pięknie tu, jak w tropikach, gdzie okiem sięgnę jakbym w dżungli była - gorąco i pełno komarów....
12.06.09
no już :) jestem
kolejny dzień: w nocy dzięki środkom przeciwbólowym mogłam się zdrzemnąć, obudziłam się gdy przestawały działać, tylko po to by wziąć kolejną dawkę. Myślę, że najlepszym lekarstwem dla mnie i mojego ucha byłyby teraz świeże truskawki z Polski!! a tymczasem „Tanaszce” udaje się iść w porywach nawet całe dwa węzły :) brawo. jest noc, widzę łunę świateł miasta Colon oraz statków, tyle, że już się na nie napatrzyłam chyba na całe kolejne kółko dookoła świata :)
no tego to ja nie przewidziałam, nigdzie nie wyczytałam i nikt mi nie powiedział, że będę miała przeciwny prąd ponad 3 węzły i że będzie mnie ciągnął na brzeg… że silnik się przegrzeje i że wiatr będzie „w nos”. niekorzystnie. nawet chyba się zmartwiłam i to bardzo. staram się wyjść na większą wodę, idzie mi to bardzo pomału, czasem prędkość spada do 0,5 węzła...
do tego mam „coś nie tak” z uchem, juz długo boli, ale dziś to ciężko nawet napić się wody bo całą szczękę mi niemal sparaliżowało. no nic to, nie pozostało nic innego jak zapomnieć o bólu (albo wziąć środek dla niepokonanych ), modlić się żeby silnik wytrzymał i starać się wyjść z tego bałaganu cało.
po nocy: ależ cóż to była za noc. błyskało tak jakby wszystkie bożki świata kłóciły się dokładnie nade mną, grzmiało tak, że przytulałam głowę do tanku z wodą by odgłos uderzającej o jego ścianki wody zagłuszał grzmoty....
łożesz ty! ależ mi pobrzmiało i „pobłyskało”, popadało też niemało, ale przynajmniej barometr wraca do góry, więc przestało mnie łupać w kolanach - jedno po operacji, drugie do operacji - to moje dodatkowe barometry, w momencie jak lunęło przestały boleć.
na wodzie pojawiają się dryfujące kłody drewna, nawet jakąś mapę płynącą widziałam, dwa razy delfiny...
akurat teraz, kiedy na powrót przyzwyczaiłam się do wody i zaczyna mi się znowu podobać to trzeba będzie wpływać do portu. będzie trzeba się ubierać, nie śpiewać już więcej na cały głos fałszując piosenki tańcząc na deku, przestać do siebie gadać... co za niefart no:)
barometr drastycznie spada...
jakoś tak „filozoficznie” mi się zrobiło, zastanawiam się nad wieloma sprawami... człowiek jak żegluje samotnie chyba ma zbyt wiele czasu na własne myśli, sprzyja temu wpatrywanie się w fale, w niebo, przyglądanie się gwiazdom, podziwianie wschodów słońca...
wygląda mi to na "nocne" wejście do jednego z najbardziej „zastatkowionych” portów świata...
ze świeżych zapasów został mi jeszcze jeden grejfrut. patrzę sobie na niego i patrzę i jak już się tak napatrzę...
jak kładę się spać staram się przykrywać prześcieradłem, by stworzyć sobie choć namiastkę normalności... z drugiej strony, właściwie co to znaczy "normalność"???
przepływam tak blisko Kolumbii (ok 40 mil), a nigdy wcześniej tam nie byłam... jaka szkoda, że ten mój rejs taki krótki ma być i że nie zdążę zapłynąć do tylu fajnych miejsc... szkoda, że ten rejs w ogóle kiedyś będzie musiał się skończyć...
A wiecie, że ten piękny, stary żaglowiec, przy którym robiliśmy sobie zdjęcia z Robertem to jest ta słynna „Black Pearl” z filmu „Piraci z Karaibów? No, to już wiecie, a zdjęcie możecie sobie obejrzeć w galerii na mojej stronie! (Robert na Karaibach).
zanim wypłynęłam, zdążyłam sobie nieźle spalić słońcem plecy ładując ponton na jacht... teraz mam niezłe dreszcze, chyba dostałam gorączki z tego wszystkiego.
wypływam bez mojego ulubionego narzędzia - super tool'a, mam nadzieję, że komuś był bardziej potrzebny niż mnie. Zwykle Elvis, do którego byłam przycumowana dbał o bezpieczeństwo moje i mojego jachtu (pomagał nam także kiedy gościł na „Tanaszy” Robert: przybliżał dla niego jachty tak, aby ten mógł przejść bezpiecznie, dał nam wodę, zamykał nasze „ okna” gdy przychodził deszcz a nas akurat na jachcie nie było... ) ale czasem z łódki schodził, a ja mój „super tool” (czyli moje narzędzie typu 15...
a pamiętacie tę piękną tabliczkę, którą dostałam w lutym od Agaty Sadzy z Biura Tłumaczeń Translateria?
Od miesięcy przytwierdzona jest do "Tanaszki", zdobi jej wnętrze i codziennie, ze słów na niej wygrawerowanych spływa na mnie zawarta w nich mądrość życiowa:
Za dwadzieścia lat
Bardziej będziesz żałować,
Że czegoś nie zrobiłeś
Niż tego, co zrobiłeś.
Oddaj więc cumy i opuść bezpieczną przystań.
Złap w żagle pomyślne wiatry.
Marz, podróżuj, odkrywaj.
Mark Twain
(www.tanslateria.pl)
nie wypłynęłam w sobotę, ale już w niedzielę 31 maja.
Czasem tak trudno się wypływa :)
zatem płynę sobie, niespiesznie, przed siebie... w stronę Panamy.
otrzymałam niedawno od Łukasza piękny list! Jego Nadawca zgodził się, abym podzieliła się jego treścią z Wami - jest tak cudnie napisany, że nie mogłam zatrzymać go tylko dla siebie :)
a oto co do mnie napisał:
hej Nat !
u dymnej bylem i sie zaczadzilem ,
piykny pomysl masz,
swiaty przemiyrzas ,
posluchoj se casym co bys nie sla lasym ,
jak sie lasym przejdziys ,
moza nie lobyjdzies hej
Świat jest piękny bo ludzie są piękni
posyłam Ci wraz z muzyką duchowe wsparcie
muzyczka jest dobra na poranek
gra zespół SIKLAWA
pomyślnych wiatrów i stopy wody pod kilem
Łukasz