1300 zulu,
3 dzien na morzu
330 mil od brzegu,
Moja pozycja 31 24 S; 012 39 E
„robię” średnio 110 mil na dzień, bo wiatr a to jest a to „zdycha”.
księżyc w nocy widać, fale z południa się uspokoiły, woda wygładziła.
gdzieś wczoraj wyczytałam, że kochać to żyć. hm, ale tęskni się trudno na oceanie - przecież samotność to nie to samo co tęsknota... ale jak to Salomon powiedział:
„Jeżeli coś kochasz to daj temu wolność. Jeżeli wróci do ciebie to jest twoje. Jeżeli nie wróci, oznacza to, że nigdy twoje nie było”.
smutno mi się nieco dziś zrobiło. Starałam się więc, by moje myśli były zajęte, potem szukałam jakiejś czekolady by się rozweselić i w związku z tym jeszcze w nocy nastąpiła „eksmisja” jajek ze środka Tanaszy. podczas pakowania zaprowiantowania musiałam jakieś jajko zbić - otwieram bowiem szczelnie zamknięte pudło, a tam smrodek się niesie, że w Kapsztadzie pewnie poczuli. A miały być takie ładne pisanki! :)