21 listopad
No, a nie mówiłam? Nawet Robert Krasowski stwierdził, że mam doprawdy pecha z pogoda... ale jak to mówią kto ma pecha w kartach ten ma szczęście w miłości, no nie? (ależ żem elokwentna i porównanie jak się patrzy), koniec końców jasna rzecz, że nie możemy mieć wszystkiego albo zawsze to czego chcemy.
A posterowałam sobie z żaglami na motyla (ang. tlumaczenie: wing to wing),
ale na nic moje podrygi, w takim tempie to ja jeszcze będę podziwiać ten Indyjski przez kolejnych kilka dni...
A raz musiałam zejść po coś do środka i włączyłam autopilota ustawiając odpowiednio żagielki do wiatru z NE, no i jak wróciłam - dosłownie za minutkę, wiatr już wiał nieźle z SE, jacht zrobił niekontrolowaną rufę, (zwrot prez ryfę) a ja straciłam obciągacz bomu (boomvang). niedobrze.
A listonoszem kiedyś byliście? A no ja byłam dziś. Przyleciał ze mną z Polski, przez Chile, Australię, do Papui Nowej Gwinei, a potem popłynął ze mną przez Cieśninę Torresa, Australię i Ocean Indyjski - list. List napisała pewna młoda osóbka z Ustki. Klaudia Krzywkowska się nazywa i list w butelce został zwodowany właśnie dzisiaj na pozycji: 29 24 S, 035 40 E. Obaczymy gdzie go zaniesie wiatr i prądy, albo żołądek zarłacza błękitnego... Może ktoś go znajdzie i na niego odpowie... poczekamy, zobaczymy... na Atlantyk czeka kolejny list od kolejnej wyjątkowej osoby... (być ich posłańcem - cała przyjemność po mojej stronie!).