czwartek 28/08/08   0800 czasu darwińskiego, 12.55 S; 116. 03 E  ...a wiatr nadal nie chce, bym płynęła szybciej...

Jak do tej pory, każdy jeden z etapów mojej podróży zauważyłam jest bardzo różny: pierwszy byl trudny technicznie i pogodowo, drugi był „lajtowy” -  jedynie burz było od groma, w kolejnym etapie nawigacja i wytrzymałość grały pierwsze skrzypce, a teraz najciężej jest psychicznie - mam rande-vous na Wyspach Kokosowych, a tu nie chce wiać... a zawsze boję się na głos wypowiadać prośbę o więcej wiatru... tak mi zostało, bo kilka razy dotałam, więcej niż chciałam, a nawet raz, to chyba więcej niż jacht mógł na siebie wziąć...

ale płynę sobie... pode mną przynajmniej tysiące metrów wody. jedynie kilka centymetrów tworzywa sztucznego, czyli kadłub jachtu i mój śpiwór dzielą mnie od tej wieczności... zasypiając słyszę wodę jak przelatuje "koło mojego ucha"... lepszej kołysanki do snu nie chcę...
Tomasz z Perth ofiarował mi swoje wiersze. "Podarte kartki wspomnień"...czytam.
<< poprzedni post wróć do listy następny post >>