09.09.2008r.
Jest BAJECZNIE, CUDOWNIE i WSZYSTKO JEDNOCZEŚNIE! Wstałyśmy dzisiaj o 8:00. Ubrałyśmy się i  poszłyśmy na śniadanie. Było bardzo dobre  Po jedzeniu udałyśmy się do sklepu kupić kartki i parę drobiazgów. Po zakupach przyszedł do nas pan, który zawiózł mnie i Elizę na inną plażę, a tam wsiadłyśmy do łódki ze szklanym dnem i popłynęliśmy na Direction Island (należącą do Wysp Kokosowych), gdzie zakotwiczony był jacht. Natasza miała za kilka godzin do nas dopłynąć pontonem, bo załatwiała jeszcze ostatnie sprawy. Oglądanie dna morskiego było bardzo ciekawe. Widziałyśmy olbrzymie zółwie, które na pewno ważyły kilkaset kilogramów. Zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Natomiast jeszcze bardziej spodobały mi się... rekiny! Było kilka dorosłych i małych. Ale te pierwsze wcale nie były takie duże. Były szare, ale bardzo ładne. Pan, który prowadził łódkę, rzucił im kawałki ryby i stworzenia rzucały się łapczywie na jedzenie. Było to bardzo fajne widowisko  Po mniej więcej dwóch godzinach dopłynęliśmy na miejsce. Po krótkim czasie przypłynęła Natasza i parę innych osób. To bardzo fajnie poznać kogoś nowego i tak sympatycznego jak ci ludzie  Najbardziej zaprzyjaźniłyśmy się z panem Louis’em i panem Chacho z Chile. Są niesamowici! We wszystkim nam pomagali i służyli dobrą radą. Można było z nimi też bardzo ciekawie porozmawiać. Tutaj bardzo przydaje się język angielski  Zwiedziłyśmy jacht Nataszy i zabrałyśmy z niego najpotrzebniejsze rzeczy na kolację i do mycia. Na wyspie jest telefon, więc od razu zadzwoniłam do rodziców  Jest to takie niesamowite, że w miejscu gdzie nie ma cywilizacji jest połączenie telefoniczne z całym światem! Zrobiliśmy sobie wszyscy wspólną kolację i bardzo miło płynął nam czas. Najprzyjemniejsze jest to, że tutaj ludzie się nie śpieszą. A my nie wzięłyśmy nawet zegarków, bo są nam one niepotrzebne  Dzisiaj będzie moja pierwsza noc na jachcie, dlatego idę spać, bo nie mogę się doczekać jak będzie!
<< poprzedni post wróć do listy następny post >>