7/11/08
80 mil od La Reunion.
Ocean zupełnym lustrem. Mimo, że po francuskich serkach robię swój lokalny wiatr nie jest on wystarczający by płynąć. Włączam silnik. Wszystko jest w porządku.
Acha, wczoraj odprowadzał mnie delfin. No cóż to bylo za widowisko! Pierwszy raz w życiu widziałam takiego „radośnika”. Wyskakiwał z wody po 6 razy tak bardzo wysoko i na tak dlugo.. W świetle zachodzącego słońca widziałam jak skacze, potem podpływał i nie tylko wynurzał się z wody kolo Tanaszy, ale spluskiwał wodę ogonem... jak w oceanarium. No przepięknie się ze mną bawił, robił to tak długo, że udało mi się nagrać fajny materiał. Zachód słońca był piękny i cień tego delfina na zupełnie płaskiej wodzie zapamiętam do końca życia jako jeden z piękniejszych widoków w trakcie mojego rejsu.
później: jest bardzo gorąco. pani kapitan miała chyba malusie zaćmienie zakupując "śmierdzące" serki brie nie posiadając lodówki.. a wyrzucić szkoda! A wszystko przez to, że chciałam tak elagancko z Francji wypłynąć, odpowiednio zaopatrzyć się na drogę, poczuć się „snobliwie”. no to się czuję. cała Tanaszka się czuje.