no tego to ja nie przewidziałam, nigdzie nie wyczytałam i nikt mi nie powiedział, że będę miała przeciwny prąd ponad 3 węzły i że będzie mnie ciągnął na brzeg… że silnik się przegrzeje i że wiatr będzie „w nos”. niekorzystnie. nawet chyba się zmartwiłam i to bardzo. staram się wyjść na większą wodę, idzie mi to bardzo pomału, czasem prędkość spada do 0,5 węzła...
do tego mam „coś nie tak” z uchem, juz długo boli, ale dziś to ciężko nawet napić się wody bo całą szczękę mi niemal sparaliżowało. no nic to, nie pozostało nic innego jak zapomnieć o bólu (albo wziąć środek dla niepokonanych ), modlić się żeby silnik wytrzymał i starać się wyjść z tego bałaganu cało.
po nocy: ależ cóż to była za noc. błyskało tak jakby wszystkie bożki świata kłóciły się dokładnie nade mną, grzmiało tak, że przytulałam głowę do tanku z wodą by odgłos uderzającej o jego ścianki wody zagłuszał grzmoty. ból głowy sprawiał, że byłam bardziej zmęczona, a statki jak się okazuje wcale mało mnie widziały, dobrze, że się obudziłam kilka razy na czas, dobrze, że trzymają na nich dobrą wachtę bo i moja manewrowość z taką prędkością pozostawiała wiele do życzenia.