13.09.2008r.
Kolejny dzień za nami... Pojechałyśmy dzisiaj łódką na Direction Island. Był to ostatni dzień na tej wyspie. Najpierw popłynełyśmy pontonem na jacht. Pogoda była w kratkę. Na szczęście wiał wiatr i przegonił deszczowe chmury. Zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową. Polegala ona na tym, że najpierw z Nataszą stanęłam na dziobie jachtu, a później z Elizą na jego rufie. Było wspaniale Czułam zapach oceanu i taką niesamowitą wolność. Wróciłyśmy na wyspę i dokończyłyśmy naszą flagę pod wiatę. Poźniej zaczęłam wylegiwać się na hamaku. Nie trzeba było się niczym martwić, tylko sobie odpoczywać. Tak jak przez cały tydzień Potem poszłyśmy z Elizą popływać. Założyłam swoje okulary do pływania i na 5 sekund się zanużyłam pod wodę. Widziałam przybrzeżne dno oceaniczne. Było piaszczyste, ale pokryte rożnymi kamieniami. Ale najważniejsze jest to, że będąc pod wodą oderwałam nogi od podłoża i się unosiłam! Ja nie umiem pływać, więc było to dla mnie nowe doświadczenie. Niestety, nie mogę wstrzymywać oddechu, więc pływać pod wodą nie będę. A szkoda W międzyczasie pan Chacho rozłupywał nam kokosy i śpiewał nam hiszpańskie piosenki. Dzisiaj zakotwiczył też nowy jacht, na którym był Polak! To niesamowite, że nawet na końcu świata można spotkać rodaka Potem popłynęłyśmy z Nataszą i panem Louis’em na drugi koniec wyspy Direction. Pan Louis zabrał najpierw Elizę trochę dalej na snorklowanie. Mówiła, że widziała takie duże nadymane ryby. Na szczęście nie spotkali żadnego rekina Potem pan Louis przyszedł i zabrał mnie. Ale ja snorklowałam na płytszej wodzie, na której nie było aż takich mocnych prądow. Byłam w takim specjalnym żeglarskim kole ratunkowym i miałam na sobie okulary do pływania. Pan Louis płynął obok mnie i jak zanużałam lekko głowę, aby coś zobaczyć, to mogłam się go trzymać Było super! Rafa koralowa jest niesamowitym zjawiskiem. Widziałam małe kolorowe rybki. W paski, czarne, niebieskie, różne. To było bardzo ciekawe Cieszę się, że mogłam to zrobić nie narażając swoich możliwości oddechowych Porobiłyśmy sobie jeszcze zdjęcia na takiej platformie i zawiesiliśmy razem z panami z Chile naszą flagę z kamieniem i informacjami do niego. Później przyjechała szybka łódka, która zawoziła nas na West Island. Ja z Elizą musiałyśmy się niestety pożegnać z panem Louis’em i panem Chacho. To było smutne, ale może jeszcze kiedyś będzie dane nam się spotkać? Kto wie? Przecież świat jest taki mały...