Miałam listę pełną rzeczy do zrobienia dzisiaj. Prawdę mówiąc wstałam nawet w nocy i zaczęłam je zapisywać, żeby na pewno niczego nie zapomnieć. Znalezienie kawy było na topie mojej listy (przecież gdzieś tu musi być!:)) Następne w kolejce były: sprzątnięcie pod pokładem, wykopać mój kapelusz z dna mojego worka żeglarskiego, zmienić ustawienia GPS’a, naprawić małą usterkę radia, ściągnąć prognozę pogody na najbliższe trzy dni, poprawić umocowanie kotwicy i bomu spinakera na pokładzie, lepiej zaształować odbijacze, odszukać oplotkę do szota grota... Bez wątpienia zapowiadał sie bardzo pracowity dzień!
Żeby dobrze rozpocząć dzień włączyłam muzykę, którą dostałam od mojego przyjaciela Szymona i zarzuciłam przynętę. Myzyka brzmiała tak dobrze, że zachciało mi się tańczyć. I kiedy tak sobie podrygiwałam na deku zastanawiałam się ilu z Was tańczyło kiedykolwiek jeszcze przed umyciem zębów, hę?
Naprawdę zamierzałam zrobić wszystkie rzeczy z listy, ale wkrótce po tej ‘potańcówce’ okazało się, że jednej rzeczy nie uwzględniłam w swojej rozpisce – odwiedzin. Moi goście przybyli licznie, może nawet w setkach. Jedni mniejsi, inni więksi. Jedni podpływali wprost na mnie, inni krążyli wokół kadłuba wyskakując z wody. Choć rozpoznałam tylko dwa gatunki delfinów i to tylko dzięki mojemu przyjacielowi Danowi z którym dużo nurkowałam, z pewnością mogę powiedzieć, że to były te „kropkowane” (szare z różowymi piegami na całym ciele). Powiem tylko tyle, że nie planowałam ich przyjmować, ani nie przewidziałam, że tak długo u mnie zostaną, więc wzięłam rumpel do ręki i razem oglądaliśmy sobie wschód słońca.
Jejku, takie opóźnienie w pracy.. to niemożliwe! Biegiem wróciłam do swoich zajęć i z tego wszystkiego zapomniałam zamocować na powrót samosteru do rumpla (muszę przyznać nie było to najmądrzejsze z mojej strony;) Szczęśliwym trafem jacht sam pięknie sobie płynął nawet w czasie kolejnego nieprzewidzianego incydentu, który przydarzył się tego perfekcyjnie zaplanowanego dnia.
A mianowicie, kiedy sprzątałam kabinę wzięłam do ręki książkę. Lekkomyślnie rzuciłam okiem na to co miała napisane z tyłu na okładce, potem na pierwszej stronie, i na drugiej.. i takim oto sposobem przeczytałam ją całą. No i co z tego, że nie znalazłam kapelusza na słońce – przecież mogę się bez niego obejść przez jeszcze jeden dzien, prawda?
Wieczór nastał niespodziewanie akurat kiedy byłam w trakcie podziwiania nieba. Zazwyczaj śpię na podłodze pod gołym niebem, żebym lepiej mogła widzieć co dzieje się w około mnie na morzu i dlatego mogę podziwiać gwiazdy. Zatem czekałam sobie na te spadające i jednocześnie uważałam się za osobę szalenie zajętą ponieważ wiele z tych gwiazd zabierze ze sobą moje życzenie. Wiec proszę doceńcie moją dzisiejszą ciężką pracę i czekajcie na te wszystkie dobre rzeczy, które się Wam przydarzą. Bo takie życzenia się spełniają.