11/11/08
dziś pozostało 998 mil, już nie ma jedynki z przodu i jest pierwszy dzień, w którym daje się żeglować, to nic że zachmurzony i z deszczem, ale księżyc wschodzi na prawie 2 godziny przed zachodem słońca i jak świeci!!!
log dnia:
- rozjrzenie się dookoła czy nie ma statków, jaka jest pogoda, czy wszystko ok na deku; nawigacja, uzupełnienie logu; odsypianie nocy z przerwami 20-30 minutowymi; kawa, dziś jedenasty - wdzięczna jestem wszystkim tym co walczyli, bym mogła teraz nieść polską flagę; odebranie i wysłanie poczty, rozmowa na radio z jachtem niedaleko; poranna toaleta; zaplanowanie drobnych prac w Afryce, próba naprawy alarmu przy autopilocie, muszę dodać mateńko kochana, że nieudana ta próba? (elektronik ze mnie pożal się Boże); śniadanie, obiad i kolacja razem; czytanie informatorów o Durbanie i Afryce; kawa, rozmowa radiowa ze "stacją pogodową" w Durbanie; nawigacja, sen, czytanie, sen; zwrot przez rufę o północy; refowanie grota o trzeciej nad ranem; sen z przerwami co 20 minut. Noc: minutnik mnie nie obudził a do alarmu na budziku było jeszcze 10 minut, ale zapiszczał wykrywacz radarów C.A.R.D. tak zwany. Znaczy się coś było bardzo blisko. najpierw wylecialam na pokład no i było. luz, jakies 5 mil. potem sprawdzam moje poczucie odległości dokładnie na AIS: ha, dokładnie 5 mil.
tak dziś to mniej więcej wyglądało. ale wierzcie lub nie: każdy dzień jest inny...