10 - 05 - 2009

10.05.09

wczoraj do snu lulał mnie śpiew ptaków i cykad… i brzęk komarów, chyba naprawdę zacznę wierzyć, że są powodem dla którego większość czasu spędzam na wodzie.
pierwsze śniadanie po przypłynięciu na ląd jest dla mnie zawsze bardzo specjalne, właśnie „siorbię sobie” dobrą latte i przejadłam się świeżą bagietkę z jajkiem... i czytam sobie maile i odpisuję, naprawdę dziękuję za wszystkie...

fajnie tu, zielono i niebiesko. i pełno lokalnych ludzi z dredami i czapeczkami w stylu „rasta” kolorowych bardzo... mają tu festiwal jazzowy na plaży, może uda mi się dziś pójść. na razie rozkoszuję się długimi prysznicami, sprzątam Tanaszkę, ileż prania się zrobiło (ciekawe skąd to?), a zaraz będę naprawiać samoster bo jeszcze wczoraj poznałam pana, który ma taki sam...
<< poprzedni post wróć do listy następny post >>