blog 20/10/08 poniedziałek
znowu nie przespana noc. znowu Ocean daje mi w kość. martwiłam się, żeby jacht nie zrobił niekontrolowanego zwrotu przez rufę na którejś ze zwariowanych fal, martwiłam się, że obluzowało się wzmocnienie do słonecznych paneli, martwiłam się, że na rumplu mam wiele więcej luzu niz być powinno, martwiłam się... wsłuchiwałam się w każdy hałas, każdy stukot jachtu... rano pozostało mi jedynie sprawdzić czy już nie osiwiałam :) i trzymać kciuki, że wszystko wytrzyma, że pogoda się już nie pogorszy... Jeszcze 650 mil. Trzeba mi zejść niżej od Rodriquez - jestem z jej nawietrznej i idąc tym kursem będę niej zbyt blisko.
p.s. Andrzej Lepiarczyk, płynący samotnie dookoła świata na Figaro "Mighty Chicken" jest już w Durban, a ja martwię się :) czy części niebędne do naprawy mojego samosteru i autopilota dojdą tam na czas... (a no taka „martwiąca” coś mi się włączyła chyba)...