18.03.09, 24 18S, 003 27E
700 mil do Św. Heleny.
a walczę sobie nieco bo mi przywiało. tak już któryś dzień, ale wczoraj to kolega wiatr nieco przesadził. już chyba zapomniałam jak to jest być mokrym, zmeczonym, jak to jest zaciskać szczęki z wysiłku tak mocno, że potem głowa boli...
zaczęłam też rozróżniać strach od lęku. jak trzeba iść na dziób sprawdzić kotwicę i resztę - nie ma problemu, ale takie wieczne przypatrywanie się falom „wielkim jak domy” i martwienie się czy tę akurat uda się przetrwać bez uszkodzeń, to coś innego. już nad ranem jedna taka fala (sięgała do salingu) wlała mi się do środka, kurcze felek. wszystko mokre, może z TEJ okazji by coś ugotować?, eee...