wczoraj, 23.09.2009, dopłynęłam do Nuku Hiva - http://pl.wikipedia.org/wiki/Nuku_Hiva
napiszę więcej jak tylko ochłonę!
jeszcze 686 mil, 20 zulu poz. 09 45S, 126 58W
13.09.2009
miewam ciężkie nocki, w dzień staram się odsypiać , coraz częściej pojawiają się statki - trzeba uważać.
motto na dziś? hm, niech no pomyślę… o, na przykład coś takiego: nie można każdego dnia robić czegoś wielkiego, ale z pewnością można zrobić coś dobrego. Może być?
2300 zulu, poz. 09 34 S, 125 53 W,
12.09.2009
w nocy obudziłam się „po złych snach”, niebo jakieś takie dziwne było, a i morze dziwnie się zachowywało. trudno to wytłumaczyć. uczucia na oceanie - niezależnie od tego czy te dobre czy złe są bardzo intensywne, niczym niezakłócone...
co robię w takich momentach? przenoszę się myślami w inny świat, do momentów kiedy czułam się bezpieczna. tłumaczę sobie, że wszystko jest w porządku, że nie mam tak źle jak na przykład nasz Pawełek... ten to miał naprawdę niekorzystnie czasem, no, ale myśląc o takich wyczynach (przepłynął pontonem Atlantyk) nic tylko sobie dodać w myślach, że na Oceanie są ci, którzy chcą na nim być..
ot, jedna z tych nocy, kiedy fajnie by było moc się do kogoś przytulić.
z czasem ocean zaczął kołysać jachtem też jakoś... inaczej, przypominało mi to kołysanie, kiedy byłam małą dziewczynką i Mama tuliła mnie do snu...
1900 zulu, poz. 09 03S, 124 05W
11.09.2009
wydarzyło się coś dla mnie absolutnie wyjątkowego. nadchodziła chmura z dużą ilością deszczu, ale wokoło świeciło słońce... powstała więc tęcza; „Tanasza Polska Ustka” była dokładnie na jej trasie, z czasem jej „kolory” były tuż przy nas, w sumie na nas! miałam wrażenie, że dotknęłam tęczy i chyba właśnie tak było!
tęcza zawsze przywołuje uśmiech na twarzy ludzi, choć jest z deszczu... to tak, jakby Bóg uśmiechał się przez łzy...
z deszczu tegoż także dolała mi się woda do kawy, bo zostawiłam kubek na zewnątrz (mój kubek ma rodzaj uszka, dzięki, któremu mogę go podwiesić i się nie wywraca). nie często pijam kawę z deszczu, który stworzył tęczę, w której byłam...
2100 zulu, 08 42S, 122 47W, 940 mil jeszcze
10.09.2009
wyobraźcie sobie, jestem już trzy tygodnie na wodzie. Pełnych 21 jeden dni, sama, samiusia. czerwona „Tanaszka” musi wyglądać pięknie na tle niebieskiego oceanu jakby tak popatrzeć na nią z wysoka, hm? Wczoraj, zanim wylazł księżyc było tak ciemno, że nie można było rozpoznać nieba od wody, zero gwiazd, totalna ciemność, jakbym żeglowała w czarnej dziurze. niezbyt milusio; ale jak Horacy: "cierpliwość czyni lżejszym to, czemu nie można zaradzić". w dzień natomiast, w słońcu przy grzywach fal, przy spienionym miejscu ich załamywania się, woda jest tak pięknie turkusowa... najładniejszy turkus na świecie.
dostałam prognozę pogody od statku, który płynął na Tahiti.
2300 zulu, pos. 08 20S, 121 29 W
9.09.09
Fajna data, do tego imieniny Sergiusza! Wszystkiego najlepszego!
fale jakieś takie nieporównywalnie wielkie do siły wiatru. czasem tak mnie dłuuugo niosą, a jak trafi się „ta co-któraś większa niż inne" to nieźle szumi i woda się przelewa przez jacht. nieźle, nieźle, coś się dzieje. teraz przeczekuję szkwał - uhm, "troszkę" wieje i pada. długaśną noc miałam, zrobiłam sobie kawę… jeszcze nie mogę się położyć.
1000 zulu, poz. 08 05S, 119 38W 1174 mil jeszcze
8.09.2009
Dwa lata temu byłam na Vanuatu (moim pierwszym przystanku), a rok temu dopłynęłam do Wysp Kokosowych i odbierałam z samolotu Karolinkę i Elizę. Cóż to był za piękny moment mojej podróży! Rok temu, rok, już rok... pamiętam jakby każdy jeden jego dzień. Ocean Indyjski, La Reunion i Republikę Południowej Afryki… a przede wszystkim ludzi, których „w drodze” poznałam... W sumie, chyba chciałabym móc mieć to jeszcze przed sobą, a czy bym coś zmieniła? (tu minęła długa chwila zastanowienia) - ale nie! uśmiecham się. nigdy nie żałujmy tego, co sprawia, że się uśmiechamy...
7.09.2009
wiatru ciągle malusio, szkwały z deszczem krótkie - robi się wówczas bardzo ciemno. ogólnie nic się nie dzieje - nie żebym narzekała (nigdy nie należy tracić czujności, nawet gdy pokonało się większość drogi).
wysprzątałam stół nawigacyjny i szafkę z narzędziami. z wody ciągle „coś” wyskakuje - dziś przyszła pora na koryfeny - coś naprawdę wielkiego musiało je gonić. Szkoda, że nie mam szklanego dna, żeby tak podpatrzeć co tam się pode mną dzieje. nadal jestem pod wrażeniem żółwia tak daleko od lądów, ale wypatruję wielorybów, ponoć na tym akwenie zdarzało się, że wywracały jachty...
chciałabym, żeby ktoś poczytał mi do snu...
1900 zulu, pos.07 24S, 117 11W;
6.09.2009
wiatr przycichł
dziś byłam „szufelkową” (zresztą, całkiem nieźle mi to szło). całymi dniami podziwiam jak koryfeny (mahi mahi), które uwielbiają latające ryby ganiają je wokoło „Tanaszki”, a te z kolei wystraszone uciekając przed "drapieżcami" wpadają na pokład... no to ja z niebieską szufeleczką latałam po pokładzie ratując (?) "oblatywacze" i wrzucając je do wody.
dorobiłam się też guza na głowie. jak popaduje to zamykam zejściówkę i jakoś zapomniałam ją odsunąć, gdy wyszło słońce (a może raczej zapomniałam, że jest zasunięta).
odwiedziło mnie stado delfinów, młode wyskakiwały z wody... dużo niebieskiego dookoła, ładnie tu.
o żółw płynie za naszą rufą... co jakiś czas wynurza buźkę... słowo daję - żółwie mnie doganiają!? jajca.
zulu 0200, pos. 07 04S, 114 53W;
5.09.2009
spędziłam bardzo nastrojowy wieczór myśląc o przyszłości... jak zachodziło słońce wyszłam na dek popatrzeć na wodę, zobaczyłam delfina- jednego, wynurzył sie jedynie raz pozwalając na siebie spojrzeć. potem nastała pełnia... muzyka grała:
(…) pierwsza, płynęła gdzie przyszłość
druga, wspomnienia tuliła
trzecia, kłaniała się wichrom i z nimi tańczyła
fale płynęły trzy (... )
06 58S, 114 23 W, 1448 mil jeszcze
4.09.2009
Kiedy chcesz coś osiągnąć rozejrzyj się dookoła, zastanow się i pomyśl czego dokładnie chcesz. Nikt nie dojdzie do celu z zamkniętymi oczami...
I pamiętaj, że każdy dzień jest inny, każdy poranek kryje w sobie cud, magiczną chwilę, gdy stary świat ulega zniszczeniu, a w jego miejsce powstaje nowy (...) a na każdego człowieka na ziemi czeka jakiś skarb!
nie wiem kto to napisał/powiedział, ale znam przynajmniej jedną osobę, która powinna to sobie dziś przeczytać.
0500 zulu, pos. 06 33S, 112 13W; 1583 mil jeszcze
3.09.2009
zachmurzone niebo, a to wychyli się słońce, a to spadnie deszcz, pranie wysycha bardzo powoli, o ile w ogóle schnie).
wiatr po szkwałach „zdycha”. „Tanasza Polska Ustka” ze swoją okrągła rufą kolebie się na falach, wszystko w środku lata, łącznie ze mną. pozszywałam śpiwór i pewnie przez te fale jakoś tak mało równo wyszło :)
znudziło mi się już „jachtowe” jedzenie, nie ma co się oszukiwać i jeszcze chyba palec mi się wybił, bo odmawia posłuszeństwa.
odkąd wiatr wieje zupełnie od tylu to wpada do środka, pod pokład i dosłownie muska moją twarz jak zasypiam... niesamowite uczucie, wiatr Pacyfiku lula mnie do snu...
1700 zulu, poz. 06 21S, 111 31 W.
nocną wachtę mam za sobą, naratowałam się wpadających na pokład latających ryb, naoglądałam się gwiazd, księżyca, nasłuchałam się szumu fal, a szkwaliste chmury nie oszczędzały deszczu i silniejszych podmuchów...
jak ja będę bez tego wszystkiego zasypiać na lądzie?
1.09.2009
zulu 1700, pos. 05 57S, 109 47W
pochmurnie, popaduje, boli mnie gardło, popijam herbatkę z cytryną. wiatr przeszedł bardziej zza rufy, trzeba było ułożyć rzeczy tak, aby nie hałasowały pod pokładem, gdyż nieźle bujamy sie na falach...
jakoś tak mi sie smutno dziś zrobiło, czy ja aby już w swoim życiu nie natęskniłam się „na zapas” na kolejnych dziewięć żyć?
mam nadzieję, że nie jestem nieuleczalnym przypadkiem "chorego na morze", co to na morzu tęskni do bliskich, a na lądzie... za morzem!?