Moje marzenia

My i nasze marzenia… Bywa, że rodzące się w nas pragnienia i uczucia są tak silne, piękne i odważne, że zdają się przejmować kontrolę nad naszym życiem i popychać nas w nieznanym kierunku. „Każdy ma prawo marzyć inaczej”, prawie każdy chciałby szukać w życiu ‘Własnej Legendy’, ale nie wszyscy mamy odwagę zmierzyć siłę naszych marzeń i wyjść im naprzeciw, odnajdując ukryte ścieżki, po których moglibyśmy za Nią podążać. Chyba od zawsze towarzyszy mi przeświadczenie, że to właśnie możliwość urzeczywistnienia marzeń, nawet tych najmniej prawdopodobnych, czyni życie tak interesującym. Czy zgodzicie się ze mną?

Moje osobiste doświadczenia potwierdzają, iż rację ma Paulo Coelho mówiąc, że świat należy do ludzi, którzy mają odwagę marzyć i ryzykować aby spełnić swoje marzenia; którzy starają się robić to jak najlepiej, pamiętając, że pierwszym krokiem do uśmiercenia naszych marzeń jest Brak Czasu, drugim jest Pewność i wreszcie, trzecim krokiem jest Spokój.

Wierzę w to, że jeśli przeszłość kogoś nie zadowala należy o niej zapomnieć. Trzeba wtedy wymyślić sobie inną historię życia i uwierzyć w nią. Bo choć klęski się zdarzają i nikt ich nie uniknie, to chyba lepiej jest przegrać bitwę o swoje marzenia, niż zostać pokonanym, nie wiedząc o co się walczyło.

Mam głowę pełną marzeń i w sobie dość siły aby postanowić zamieniać je w cele, do których uparcie dążę.

Największym z nich jest opłynięcie świata samotnie. Dlaczego? A dlaczego nie!? Ocean daje mi poczucie upragnionej wolności, ale jednocześnie pozwala na docieranie do nowych dla mnie lądów oraz zawiązywanie nowych przyjaźni. Samotne żeglowanie to nie tylko zmierzanie się z siłami natury, ale także sprawdzenie samej siebie i poszukiwanie granic własnych możliwości. Myślę, iż tak naprawdę, najważniejsze w tym marzeniu jest dzielenie się radością jego spełniania z innymi, w szczególności z tymi, którzy może nie będą mogli tak jak ja, po prostu wyruszyć w daleką podróż. I już znacie moją odpowiedź na pytanie „dlaczego?”! Uważam się za szczęściarę, gdyż naprawdę nie można prosić o więcej, kiedy poprzez robienie tego co sie kocha, mamy szansę spełnić marzenie choćby jednego niepełnosprawnego dziecka. I to właśnie sprawia, że naprawdę warto. Sami powiedzcie!

Po zakończeniu samotniczego rejsu planuję jeszcze kilka innych ciekawych projektów–marzeń, które chciałabym urzeczywistnić; ale o tym opowiem przy innej okazji. Dziś mam wielką nadzieję, że będziecie ze mną w czasie wokółziemskiej podróży i będziecie trzymać kciuki za moje, i „Tanaszy” powodzenie, bo nie zawsze jest łatwo. Ale z całą pewnością zawsze jest pięknie.